Luty owszem zastygły, ale podczas lutowania na etapie produkcji. Po latach mogły co najwyżej ujawnić się tak zwane "zimne luty": niedogrzane połączenia cynowe które z czasem przestają przewodzić prąd. W zależności od tego co się w karcie graficznej rozlutowało efekt może być różny: wszelkiego rodzaju artefakty i przekłamania obrazu, albo całkowity zgon karty.
Metoda "na piekarnik" czasami działa: to po prostu chałupnicza wersja stacji lutowniczej. Profesjonaliści grzeją chipy na stacjach za grube tysiące, a domowi kombinatorzy podgrzewają luty w piekarnikach. Ja osobiście z ciekawości wygrzałem trzy zepsute karty graficzne metodą "na piekarnik". Były to dwa Radeony 9800 Pro i GeForce 6800 GT. Radki szlag trafił, GeForce działa po dziś dzień.