Ze swoją starą kartą -Gigabyte GTX 460 768MB OC zawsze miałem problemy.
Mając XP'ka wyskakiwały bsody, lub gry się wyłączały.
Po przesiadce na 7'kę wyskakiwał błąd "Sterownik ekranu przestał działać, ale odzyskał sprawność". Wyskakiwało to rzadko w grach z DX9, a ZAWSZE w grach z DX11 po ok. 10 minutach grania. Za przykład posłuży mi gra Battlefield 3. Orałem sobie żołnierzyków, aż tu nagle wszystko się zatrzymuje na sekundę - dwie, po czym pojawia się czarny ekran. Towarzyszył temu oczywiście mój ukochany komunikat o sterowniku. W większośći gier z DX9 Obraz freezował się na 2 sekundy, po czym robił się czarny i wracał do normy (aktualna gra), a na pulpicie też sławny komunikat. Na gwarancję nie wysłałem, nie mogłem znaleźć papierów, a potem już się skończyła. I tak chciałem mieć coś lepszego.
Tydzień temu doszło do punktu kulminacyjnego. Grająć w Saints Rowa 3 ekran tradycyjnie się ściął, lecz na mojej postaci pojawiły się małe czerwone i zielone kwadraciki, a reszta obrazu była czarna. Komputer po zresetowaniu się (sam, coś jak bsod bez niebieskośći) nie chciał się włączyć (BSOD związany z kartą graficzną). Niedługo zedytuję i wstawię filmiki. Mówię - karta była uszkodzona, aż w końcu kompletnie padła. Kupiłem zatem nową kartę MSI GTX 650 Ti BOOST 2 GB OC. Cały w skowronkach odpalam bf3, gram z kolegą, aż tu nagle STEROWNIK PRZESTAŁ DZIAŁAĆ I CZARNY EKRAN, GRA BEZ ODPOWIEDZI. Proszę o pomoc, ręce opadają.
Screen: http://scr.hu/0bal/lncax
Może to te cholerne wersje OC. Mówiono mi, że to fochy Fermiego, a Keplery są lepsze. Mam Keplera i znów to samo -_-. Problem zatem nie leży w karcie?